Rozdział 4

Miranda
– Cholera, to by było na tyle jeśli chodzi o imprezowanie – pomyślałam spoglądając w lustro.
Ślad po ugryzieniu stawał się coraz bardziej widoczny. Szybko się odwróciłam, na sam widok zbierało mi się na wymioty. Jak to się mogło stać? Kiedy straciłam rozum i kontrolę nad wszystkim?
Nie miałam siły dłużej myśleć o tym co się stało. Nie miałam siły po raz kolejny użalać się nad sobą i płakać godzinami, przynajmniej nie teraz. Jedyne o czym marzyłam w tamtym momencie to spokojny i smaczny sen. Jednak kiedy próbowałam zasnąć pojawiały się obrazy, przebłyski wspomnień z koszmarnego incydentu. Po kilku godzinach męczarni wstałam, wzięłam prysznic ignorując promieniujący ból szyi. Kiedy ponownie spojrzałam w lusto, łzy same zaczęły lać się strumieniami. Byłam kretynką, jak mogłam myśleć, że ten wieczór skończy się dobrze?
Usiadłam na podłodze zanosząc się płaczem. Nie mogłam sobie z tym wszystkim poradzić, byłam w rozsypce. Wystarczająca była już śmierć rodziców, za którą się obwiniałam. Nie byłam na to przygotowana, stało się to nagle. Jednak jeszcze gorzej radził sobie z tym mój młodszy braciszek. Przyjechał do tego miasta, stwierdził iż jego życie nie ma sensu, że skoro jest czarownikiem powinien używać swojej mocy do pomocy innym. Każdy wiedział, że w Nowym Orleanie roi się od istot nadprzyrodzonych. Aaron myślał, że tu się na coś przyda, że pomoże każdemu kto tego potrzebuje. Namawiał mnie bym z do niego dołączyła. Oczywiście nie chciałam, wolałam siedzieć i płakać w domu, żałosne. Powinnam była jechać. Po 3 miesiącach dowiedziałam się o jego śmierci. To był zbyt wielki cios.
Przyjechałam tutaj nie tylko imprezować. Chciałam też dowiedzieć się co się stało. Może nawet i ośmieliłabym się pomścić brata. Bo to niesprawiedliwe kiedy umiera tak wspaniała osoba, a inne potwory mają prawo chodzić nadal po tym świecie. Już sama nie miałam siły by żyć, to bolało, tak bardzo bolało. Serce mi pęka kiedy wspominam swoją rodzinę, to byli dobrzy ludzie, nie zasłużyli na taki los. Zostałam sama, bez nich jestem nikim. Sejse z terapeutą dawały już coraz lepsze efekty jednak po wydarzeniach z przed paru godzin nie jestem w stanie myśleć optymistycznie. Czuję się bezradna, samotna. Może powinnam się poddać i do nich dołączyć.
Oszołomiona usłyszałam pukanie do drzwi. Nie spodziewałam się nikogo, praktycznie nikogo tutaj nie znałam. Wstałam, przetarłam oczy i ruszyłam w stronę drzwi. Byłam cała rozdygotana. Sięgnęłam po klamke i pociągnęłam do siebie.
– Cholera – krzyknęłam kiedy zorientowałam się kto stał za drzwiami. Odruchowo chciałam zatrzasnąć drzwi, ale on nie pozwolił na to przytrzymując je.
– Przyszedłem przeprosić, zatrzeć ścieżkę nienawiści, źle zaczęliśmy naszą znajomość – powiedział patrząc mi prosto w oczy.
Serio? Uważał, że przeprosi, podamy sobie dłonie i wszystko będzie dobrze? Wtedy zaproszę go do środka,by mógł dokończyć to co zaczął wczoraj?
– Słucham? Po tym co się stało masz czelność tu przychodzić? Gdybyś jeszcze nie zauważył nie jestem bezbronną dziewczynką, nie dam się zbajerować.
– Racja, wczorajsze wydarzenia nie powinny mieć miejsca. Nie byłem sobą, nie przemyślałem swoich działań, dopadły mnie wyrzuty sumienia. Chciałbym Ci to wynagrodzić.
Nie mogłam uwierzyć własnym uszom. Czy on na prawdę uważał, że się na to nabiorę? Po raz kolejny bezskutecznie próbowałam zamknąć drzwi.
– Wiem kim jesteś, wiem czego chcesz. Dzisiaj nie jestem pod wpływem alkoholu, myślę racjonalnie.
– Proszę zgódź się na spotkanie, obiecuję, że będę grzeczny. Spotkamy się w miejscu gdzie jest pełno ludzi jeśli to jest konieczne. Chciałbym zdobyć Twoje zaufanie, chciałbym abyś mnie poznała takiego jakim jestem. Nie doceniłem Cię wcześniej i za to przepraszam.
– Wynoś się – moja złość sięgnała granic.
– A co jeśli wiem o Twoim bracie? – zamarłam -Wiem dokładnie co się z nim stało, byłem tam. Opowiem Ci wszystko jeśli chcesz. Tylko jedno spotkanie, a wszystko stanie się jasne.
Wiedziałam, że to zły pomysł, nie ufa się osobom takim jak on. Jednak ciekawość wzięła górę, po to przecież przyjechałam. Pragnęłam dowiedzieć się wszystkiego, a teraz mam okazję to zrobić. Byłam gotowa podjąć ryzyko, moje życie i tak już dla mnie nie było niczego warte.
– Zgoda, jedno spotkanie.

Dodaj komentarz